RaFiTi_Pl
Administrator
Dołączył: 27 Gru 2006
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: białystok
|
Wysłany: Śro 17:37, 27 Gru 2006 Temat postu: Blue Dragon |
|
|
Gdy za tworzenie gry bierze się Hironobu Sakaguchi, ojciec legendarnego Final Fantasy VII, możemy mieć pewność, że szykuje się coś wielkiego. Blue Dragon ma być pierwszym dziełem jego studia deweleperskiego, nazwanego Mistwalker, a jednocześnie powodem, dla którego miliony Japończyków zdecydują się na kupno Xboxa 360. O ile do niedawna niewiele było właściwie o tej pozycji wiadomo, po ostatnich pokazach można śmiało stwierdzić, że nie tylko cel ten jest możliwy do osiągnięcia, ale prawdopodobnie już wkrótce szefostwo Square Enix będzie przeklinać dzień, w którym ich firma rozstała się ze słynnym twórcą.
Jeśli historię małego chłopca imieniem Shu, który wraz ze swoim przyjacielem, czyli tytułowym smokiem, musi ocalić świat przed Nene, fioletowym koleżką przypominającym skrzyżowanie Obcego z szalonym naukowcem, uznacie na infantylną... Cóż, prawdopodobnie nigdy nie graliście w jRPG. Dodajcie do tego magię, bajkowy klimat, przedziwne krainy i grupę śmiałków składającą się z nastoletnich indywidualistów, a będziecie mieć jako takie wyobrażenie na temat tego, co czeka Was w Blue Dragon.
Shu – kolejny bohater w popkulturze, który postanowił zaprzyjaźnić się ze smokiem.
Ci, którzy mieli już okazję zetknąć się z grami Sakaguchiego, wiedzą, że możemy się spodziewać głębokiej (choć w tym wypadku nie pozbawionej elementów humorystycznych) fabuły i wspaniałej, epickiej przygody, która sprawi, że gracze zżyją się z bohaterami. Tym bardziej, że nasza ekipa, jak już wspomniałem, to osobnicy wyjątkowi. Shu towarzyszyć będzie Jiro, prezentujący jak na szesnastolatka wyjątkowo chłodne, wręcz analityczne podejście do życia. Jego przeciwieństwem będzie Maru-Maro, przedstawiciel rasy wyrażającej swoje uczucia przy pomocy tańca. Pojawią się również niewiasty – białowłosa najemniczka imieniem Zora oraz Kuruku, która nie wiedzieć czemu wydaje mi się główną kandydatką na przyszłą kochankę głównego bohatera. Sakaguchi przyzwyczaił nas do silnych emocji w swoich opowieściach, więc oprócz miłości spodziewać się możemy przyjaźni, zdrady, nienawiści, a wcale bym się nie zdziwił, gdyby któraś z głównych postaci zginęła, by pojawić się kilka tygodni później na etykiecie limitowanej edycji jakiegoś napoju energetycznego wartego równowartość dwóch kieszonkowych przeciętnego nastoletniego Japończyka. Nie wiem jak Wy, ale ja zamawiam zgrzewkę.
Wspomniany już bajkowy klimat to zasługa nie tylko scenarzysty, ale też kolejnego wielkiego człowieka biorącego udział w tym przedsięwzięciu. Odpowiedzialny za design postaci i świata Akira Toriyama, twórca serii Dragon Ball, sprawił, że gra wygląda przepięknie. Tym, co tak naprawdę urzeka w oprawie graficznej Blue Dragon nie są miliony polygonów, niesamowicie animowane ruchy bohaterów czy przeogromne, śliczne scenerie i dopracowane z największą dbałością o szczegóły elementy otoczenia (choć, żeby nie było wątpliwości – to również w gotowym produkcie znajdziemy). To stylistyka, w jakiej utrzymana jest ta pozycja, jest jej głównym atutem. Taki klimat nie wszystkim musi pasować, ale zapewniam, że jest to wyłącznie kwestia gustu, a nie wieku czy nawet poziomu zdziecinnienia. Sam nie uważam się za wyznawcę serii Dragon Ball czy innych dzieł Toriyamy, a jednak bajkowy świat Blue Dragon zachwycił mnie od pierwszego kontaktu (wzrokowego).Nie ma odrobiny przesady w stwierdzeniu, że grając w Blue Dragon poczujemy się, jakbyśmy uczestniczyli w doskonałym filmie animowanym. O ile w innym RPG-u zmierzającym na Xboxa 360, czyli Eternal Sonata, tworzonym przez Namco Bandai, zastosowano technikę cell-shadingu, Blue Dragon przypomina raczej filmy wytwórni Pixar. Ale to nie kino – to nowa gra na 360-tkę.
Sama rozgrywka polegać będzie, ujmując sprawę możliwie najprościej, na eksplorowaniu tego pięknego świata i poznawaniu kolejnych ważnych wydarzeń, mających sprawić, że jeszcze bardziej znienawidzimy złowrogiego karła imieniem Nene. Akcję obserwować będziemy z perspektywy trzeciej osoby i, podobnie jak w innym dziele mistrza (tak, tym z siódemką w tytule), podczas wędrówki widzimy wyłącznie głównego bohatera – pozostali członkowie drużyny pojawiają się dopiero podczas walki i animowanych przerywników.
Choć Sakaguchi zapowiada kilka elementów, które mają wnieść odrobinę świeżości do gatunku, same walki nie wprowadzą rewolucyjnych rozwiązań. Bohaterowie nie będą brudzić sobie rąk, biorąc udział w pojedynkach, wyręczą ich magiczne cienie, które będą przywoływać. Tytułowy smok to jeden z pięciu rodzajów tych niematerialnych istot, będących zresztą odpowiednikami znanych z serii Final Fantasy summonów. Poza tą skrzydlatą, ziejącą ogniem bestią, są wśród nich również tygrys, minotaur, nietoperz i feniks. To dzięki nim system walki jest prosty i intuicyjny - przywołując podczas potyczek cienie, wykorzystujemy je zarówno do ataków specjalnych, jak i magii (w tym uzdrawiania itp.). To one pomagają nam podbudowywać sobie siłę i statystki. I, niestety, niewiele więcej na ich temat w tej chwili wiadomo.
Grafika niczym z dobrego filmu animowanego? W końcu doczekaliśmy tych czasów!
Walki, odbywające się oczywiście w turach i będące kwintesencją rozgrywki, również wyglądają pięknie i mają w sobie coś z dobrze zrealizowanego filmu animowanego, czy nawet komiksu. W oddzielnych oknach pojawiają się zbliżenia twarzy postaci, pokazujące okrzyki i emocje. Już Sakaguchiego w tym głowa, aby po trzydziestej potyczce nie stało się to nudne, a walki nie odbywały się mechaniczne. Sam twórca w jednym z wywiadów wyznał za to, że jest podekscytowany możliwościami telewizorów HD i obawiam się, że aby w pełni docenić graficzną ekstazę i emocje związane z wspomnianymi potyczkami, również będziecie musieli je polubić. I to na tyle, aby wyłożyć ciężko zarobione pieniądze i zaprosić jeden z nich do domu na dłużej.
Jeśli jesteście przeciwnikami długich, niezbyt ładnie brzmiących zlepków wyrazów, koniecznie zastanówcie się jak można opisać wrogów pojawiających się w tej grze, bo ja twierdzę, że są kosmiczno-magiczno-psychodeliczno-bajkowi. Tak jak i cała gra. O ile wyjęte prosto z należącego do psychopaty sklepu dziecinnego roboty, czy ożywione drzewa i czterookie tygrysy nie budzą może wielkiego przerażenia, to walka z nimi musi być ciekawym przeżyciem. Pozwólcie, że nie wspomnę nawet o dwóch gigantycznych krabach, czyli ulubionych stworzeniach pewnych złośliwców oglądających majową konferencję prasową firmy Sony, które pojawiły jako pierwsze przeznaczone do zaszlachtowania poczwary w prezentowanej na Tokyo Game Show grywalnej wersji Blue Dragon. Wszyscy wiemy, że to postaci historyczne, a im należy się przecież odpowiedni szacunek. Ani słowa o krabach.Poza walkami dostaniemy te składniki, jakich od gry jRPG oczekiwać należy: wprawdzie bez rewolucyjnych rozwiązań, ale podane w odpowiedniej oprawie, mogą wyznaczyć nową jakość. Spodziewajcie się na swojej drodze wielu niegrywalnych postaci, które pomogą nam poznawać kolejne elementy fabuły. Przemierzymy też przeróżne krainy: od miast (zarówno opuszczonych, jak i tętniących życiem), przez dżungle, pustynie, po tajne bazy. Zapewniam, że nie będzie nudno.
Sakaguchi i Toriyama to nie wszystkie nazwiska, które promują Niebieskiego Smoka. Warto wspomnieć również Nobuo Uematsu – kompozytora, który wcześniej pracował przy grach z serii Final Fantasy, a teraz tworzy ścieżkę dźwiękową do nowej gry Mistwalker. To Sakaguchi wciągnął go do Square, jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Możemy mieć więc pewność, że współpracuje im się doskonale. W grze Towarzyszyć nam będą różne rodzaje muzyki: od heavy metalu, przez spokojne utwory zagrane na fortepianie, na tych wykonanych przez orkiestrę kończąc. Zamiast więc pisać o sprawach oczywistych, czyli tym, że muzyka odgrywa w Blue Dragon naprawdę ważną rolę, budując klimat i potęgując nastrój, wspomnę jedynie, że ścieżka dźwiękowa jest po prostu przepiękna, a Wy musicie uwierzyć mi na słowo. Aby definitywnie zamknąć listę gwiazd branży elektronicznej rozrywki biorących udział w tworzeniu tytułu wspomnę jeszcze o tym, że swoje palce w tej produkcji maczają Takuya Matsumoto (znany dzięki kultowej grze Nights: Into Dreams, wydanej jeszcze na konsolę Sega Saturn) i Manabu Kusonki (odpowiedzialny za równie dobre Panzer Dragon na tę samą platformę sprzętową).
Jasne, że wielu artystów tworzyło po narkotykach. Ale Japończycy nie muszą.
Wszystko wskazuje na to, że posiadacze 360-tki dostaną w swoje ręce naprawdę dobry produkt i pierwszy tytuł w pełni zasługujący na miano gry jRPG nowej generacji. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że zawładnie on ich wyobraźnią na długie tygodnie, a nie będzie tylko przyjemną gierką na kilka wieczorów i rozgrzewką przed kolejnym dziełem Sakaguchiego, czyli Lost Odyssey, którego zapowiedziana na 2007 rok premiera zapewne zbiegnie się w czasie z wydaniem przez Square Enix nowej odsłony Final Fantasy na PLAYSTATION 3. Choć z drugiej strony, nie ma co martwić się na zapas – jeszcze w zeszłym roku Sakaguchi zapowiadał dystrybucję różnego rodzaju dodatków (w tym zupełnie nowych poziomów!) za pośrednictwem Xbox Live. Mocno pocieszający jest również fakt, że wydawcą Blue Dragon będzie Microsoft, co w związku z ostatnimi działaniami firmy na naszym rynku daje nadzieję na ukazanie się polskiej wersji językowej. Oby Niebieski Smok zawitał nad Wisłą jak najszybciej.
Post został pochwalony 0 razy |
|